Ida nie odznacza się skomplikowaną i trudną fabułą. Mamy tytułową żydowską niedoszłą zakonnicę, która wraz z nowo poznaną ciotką (Kulesza - absolutnie niesamowita kobiecina) wyrusza w podróż do rodzinnej wsi, by odkryć jak zginęli i gdzie zostali pochowani jej rodzice. Przy okazji poznajemy lepiej postaci, zaczynamy rozumieć ich postępowania, powiadujemy się gorzkiej prawdy o zamordowanej rodzinie bohaterek i...poddajemy się klimatycznemu zakończeniu.
Myślę, że nie sama fabuła jest tu istotna. Stanowi swoiste tło dla emocji budujących szkielet danej produkcji. Aby zrozumieć istotę filmu, należy oddać się prostym ale i interesującym kadrom, które wprowadzają nas troszeczkę głębiej i pozwalają na prywatną interpretację. Ida nie jest trudna, muszę to podreślić, to absolutnie prosty film, z banalnym przesłaniem, nieskomplikowanymi scenami, dialogami i metaforami. Pawlikowski, nasza reżyserska nadzieja na Oscara, ułatwił to wszystko widzowi, tymi fantastycznymi, klimatycznymi kadrami. Przeciągające są ujęcia umożliwiają nam chwilowe zadumanie nad dopiero rozgrywającymi sie wydarzeniami, składamy elementy metafizycznej układanki, aby z łatwością przejść do dalszej części filmu.
Przeciwieństwa bohaterek pięknie się ze sobą integrują. Obojętność malująca się na twarzy bogobojnej Idy uzupełniana jest nieszczęśliwym grymasem ciotki, oddającej się wciąż alkoholowym uciechom. Mamy mało czasu na pełne zrozumienie ich skomplikowanych osobowości, ale doskonale zbudowany scenariusz i istotność każdej umieszczonej w filmie sceny, szybko odkrywa prawdę o ich samych. Ida jest dla mnie absolutną gratką interpretacyjną, w której młoda dziewczyna podejmuje liczne próby odnaleznia własnego, duchowego "ja", a jej ciotka, zniszczona przez historię, politykę i bezsens istnienia - bez wahania przyjmuje tragiczny życiowy wyrok.
No cóż, zjawiskowe kadry, nastrojowe czarno-białe barwy, doskonały montaż i przede wszystkim powolna, wzmagająca kontemplację akcja - składa się w jedną, artystyczną całość. Scenografia rodem z lat '60, ta muzyka, stroje, dekoracje, minęło wiele godzin, a wciąż o nich rozmyślam i jestem pod wielkim wrażeniem. Nic tu nie jest przesadzone, czasem reżyser nawet zostawia nas z pewnym niedosytem, abyśmy mogli wypełnić pustkę własnymi spostrzeżeniami. Oczywiście nie wydaje mi się aby Ida była aż tak skomplkowana, aby każdy rozumiał ją inaczej, sens jest jeden, ale odczucia mogą być inne - i to jest właśnie piękne!
Przyczepię się jednak do dźwięku. Czekam aż nasz kraj doczeka się normalnych dźwiękowców, bo część dialogów zrozumiałam tylko i wyłącznie dzięki angielskim napisom, które przypadkowo znalazły w mojej wersji filmowej.
Abolutnie polecam, Ida jest właśnie tym, co powinno się zobaczyć nawet kilka razy, aby poczuć i zrozumieć jeszcze więcej. Antypolskość czy antysemityzm, które niby wyłaniają się z tego filmu są dla mnie absolutnie niezrozumiałe. Żyjemy chyba wciąż w ciemnogrodzie, a przede wszystkim nie znamy historii. Smutne. Dla wszystkich myślących, niebojących się powolnych filmów, bez wybuchów, fruwających wnętrzności czy szybkiego montażu - zapraszam na kawał dobrego kina. Krytycy tym razem się nie mylili, to je dobre!