Najnowsza produkcja
hiszpańskiego reżysera Pablo Berger’a jest interesującym przykładem
współczesnego filmu inspirującego się kinem dawnym, początkowym, niemym. Mająca
swoją światową premierę Królewna Śnieżka
(Blancanieves) w 2012 roku, często gościła na galach i festiwalach, nie
tylko europejskich. Oryginalności i świeżości nadaje przede wszystkim sama
konstrukcja filmu, gdzie w czarno-białych barwach i pozbawionych dialogów
scenach, to muzyka i ekspresja aktorów prowadzi ku nowym, empirycznym
doznaniom.
Królewna Śnieżka nie
jest kolejną odnowioną wersją znanej baśni, scenariusz jest nią inspirowany,
kilka elementów zostało zaczerpniętych, bądź delikatnie zmodyfikowanych, ale
przedstawiona przez Berger’a historia nie jest już tak bajkowa i nieprawdopodobna.
Akcja rozgrywa się w latach ’20 ubiegłego stulecia, co tłumaczyć można, jako
kolejny ukłon w stronę kina niemego, który swój rozkwit przechodził właśnie w
tym okresie. Losy głównej bohaterki, Carmen, rzeczywiście przypominają
nieszczęśliwe poczynania Śnieżki, dlatego też w końcu ta postać otrzymuje taki
przydomek artystyczny. Jednakże dla lepszego zrozumienia filmu pokuszę się o
bardziej szczegółowe przybliżenie fabuły.
W początkowych scenach
dowiadujemy się wszystkiego o rodzicach jeszcze nienarodzonej Carmen. Matka
jest kobietą o niesamowitej urodzie, pełnej miłości i dobrego serca, natomiast
ojca poznajemy, jako światowej sławy torreadora, odważnego i pałającego wielkim
uczuciem do swojej żony. Niestety wkrótce dochodzi do tragedii, kobieta umiera
przy porodzie, a mężczyzna ulega wypadkowi podczas jednego z pokazów. Sparaliżowane ciało Antonia nie pozwala mu na
samodzielne wychowywanie nowonarodzonej Carmencity, która w końcu trafia pod
opiekę babci. Załamanym psychicznie i emocjonalnie ojcem, zajmuje się podstępna
pielęgniarka, z którą oczywiście prędko bierze ślub. Antonio zaniedbuje przy
tym swoją córkę, zrywając z nią całkowity kontakt, z powodu przygnębiającej
przeszłości oraz zaborczości nowej żony. Mała Carmen w końcu trafia pod dach
okrutnej macochy w momencie śmierci babci i w tym momencie przypomina nam się
baśń o Królewnie, ponieważ dziewczynka przechodzi identyczne katusze niczym
nasza książkowa Śnieżka. Zła macocha zmusza dziecko do sprzątania, ciężkich
prac domowych, a na koniec dnia zamyka ją w ciemnej piwnicy uniemożliwiając
przy tym kontakt z ojcem. Sprytna Carmencita jednakże buntuje się przeciwko
despotycznej władzy macochy i wymyka się codziennie do pokoju taty, który
wyleczony z depresji za sprawą własnej córki, uczy ją sztuki corridy, walki z
niewidzialnym bykiem. Niestety Antonio także ginie w nieznanych
okolicznościach, prawdopodobnie zamordowany przez własną żonę. Wyzwolona i
otoczona bogactwami zmarłego męża piękna Encarna, do pełni szczęścia potrzebuje
tylko śmierci już dorosłej Carmen, dlatego nasyła na nią mordercę, który nie
tylko próbuje ją zabić, ale oszołomiony jej nieziemską urodą stara się ją także
zgwałcić. Dziewczynie udaje się przeżyć za sprawą sześciu karłów, którzy nie
tylko przywracają jej tlen w płucach, ale także przygarniają do swojej grupy
lilipucich torreadorów i pozwalają na wspólną trasę po kraju. W ten sposób
Carmen staje się w przeciwieństwie do baśni siódmym „krasnalem”, ale z powodu
amnezji nazwana jest przez przyjaciół symbolicznie Śnieżką. Ponadprzeciętny
talent odziedziczony po ojcu pozwala bohaterce na odniesienie absolutnego
sukcesu i sławy, który przytłumił popularność doskonale nam znanej macochy
Encarny. Podstępna kobieta knuje okrutny plan morderstwa - symboliczne zatrucie
jabłkiem. Dochodzi do zabójstwa, Śnieżka umiera, Encarnę dosięga sprawiedliwość
- umiera stratowana przez rozwścieczonego byka. W baśni wszystko dobrze się
kończy, przybywa książę, całuje królewnę, zatrute jabłko opuszcza jej organizm,
piękna dziewczyna budzi się z wiecznego snu i wszyscy żyją długo i szczęśliwie.
Wersja Berger’a jest jednak inna. Książę nie przybywa, królewna umiera, a jej
ciało zostaje wykorzystane do celów marketingowych. Ze względu na jej
charakterystyczny pseudonim artystyczny, menadżer posługuje się jej ciałem, aby
niczym w prawdziwej bajce, (ale za drobną opłatą) każdy mógł spróbować obudzić
Śnieżkę poprzez miłosny pocałunek. Czy stanie się cud?
Warto porównać
współcześnie nakręconą historię Królewny Śnieżki z tą z 1916 roku, kiedy kino
było nieme i bardziej ograniczone niż jest obecnie. Przede wszystkim jak dużo Berger
zaczerpnął z tamtych lat i co stanowiło dla niego największą inspirację.
Oczywiście ekspresja aktorów, ich gra przypominała styl sprzed prawie stu lat,
wyrazy twarzy mówiły więcej niż puste słowa. Odpowiednia gestykulacja, grymasy.
Widz miał większą możliwość odebrania filmu w sposób emocjonalny, gdzie nie
wszystko było dosłowne, a zdjęcia niekiedy kryły za sobą pewną głębię. Kwestia
pozbawienia barw również określiła produkcji specyficzną narrację, gdzie scena,
w której biała suknia Carmencity farbuje się na kolor czarny symbolizuje nam
przejście bohaterki z niewinnej fazy dzieciństwa, komunii świętej, do zmagania
się z nagłą utratą ukochanej babci, żałobą.
Muzyka, za którą
odpowiedzialny był Alfonso Vilallonga, również nadała swoistego czaru.
Berger’owi zależało na podkreśleniu hiszpańskości w tym filmie, dlatego mamy
corridę, tradycyjne stroje, zachwycające krajobrazy Sevilli i oczywiście flamenco.
Taniec interpretujemy w wersji z 2012 i 1916 roku tak samo. W nowszej produkcji
Carmen tańczyła flamenco wraz ze swoją babcią, co stanowiło dla niej doskonałą
zabawę i możliwość zapomnienia o smutkach. W późniejszej akcji dziewczynka przebiera
się w oryginalny strój tancerki flamenco i przedstawia swoje umiejętności ojcu,
który w końcu wyzwala się z depresji odnajdując duch nieżyjącej żony w ciele
odtrąconej córki. Niema Królewna Śnieżka
poprzez taniec wyraża szczęście. Kiedy poznaje księcia – tańczy, pomimo trudów,
jakie przyszykowała jej zła królowa – tańczy radując się otaczającą ją
przyrodą, rusza w pląsy także ze swoimi przyjaciółkami, damami dworu, aby
podkreślić więź, jaka je łączy.
W starszej wersji, reżyser
James Searle Dawley’a, skupił się bardziej na częstym stosowaniu efektów
specjalnych, wplótł w fabułę magię, złą czarownicę, zbudował historię tak, by
była jak najbardziej bajkowa. W hiszpańskiej Królewnie Śnieżce Berger ograniczył się wyłącznie, do nałożenia
dwóch obrazów na siebie, co miało przypominać wyobrażenie zmarłej matki, czy
ulubionego koguta Carmen, Pepe, z którego macocha zarządziła bestialsko
ugotować rosół. Nakładanie zdjęć było częstym zabiegiem stosowanym choćby w
filmowej awangardzie.
Kolejną istotną
kwestią, o której warto wspomnieć jest obsesja na punkcie piękna. Encarna z
2012 roku ubierała się w najmodniejsze stroje, bywała na okładkach kolorowych
rozkładówek, świat zachwycał się jej urodą, chciała być najpopularniejsza,
dlatego ponad wszystko pragnęła śmierci młodej Carmen. W ekranizacji Dawley’a
zła królowa miała swoje lustereczko, kolejny baśniowy artefakt, które w
magiczny sposób miało uświadamiać ją w swojej nadnaturalnej urodzie.
Na koniec chciałabym
jeszcze wspomnieć o miłości, jako ważnym elemencie baśni, ponieważ w każdej
historii królewny się zakochiwały, najczęściej w królewiczach. W hiszpańskiej
Śnieżce uczucie do głównej bohaterki rodzi się u jednego z karłów, Rafita,
który nie tylko początkowo ratuje jej życie przed napaścią mordercy, ale
wspiera ją i kibicuję przez cały rozwój kariery torreadora, aż w końcu po
śmierci pielęgnuje jej martwe ciało do pokazów zachłannego menadżera. Jest
jedyną osobą, która może wybudzić Carmen z wiecznego snu, ale jak historia się
skończy zależy tylko od nas. Czy odbierzemy ten film współcześnie, gdzie nikt
nie wierzy już w bajki, nie można się odrodzić, a pocałunek nie budzi martwych,
lub baśniowo, jak w niemej produkcji, królewna się zbudzi i zasiądzie na tronie
- będzie kontynuować karierę na corridzie. Berger pozostawił otwarte
zakończenie, aby każdy z nas wybrał swoje własne, wyjątkowe. Elementy kina niemego i współczesnego w tym filmie wciąż się ze sobą przeplatają. Widz ma
możliwość wprowadzenia własnej interpretacji, zadecydowania o losach bohaterów,
ale i większego zaangażowania w daną sytuację. Scenariusz przypomina prawdziwe
zdarzenia, które rzeczywiście mogły mieć miejsce, dlatego tak bardzo nam zależy
na baśniowym zakończeniu, happy endzie. Zeszłoroczna Królewna Śnieżka to nie
tylko świetne kino, ale warta kontemplacji poezja. Obraz zwyciężył nad słowem, a
zapomniane nieme kino raz jeszcze powróciło.
Kurwa.
Musiałam :)
Why so serious?
Kika 8/10
Filmweb 7,4/10
Yo!