Z racji tego, że aktualnie pochłonięta jestem pisaniem pracy magisterskiej i oglądane przeze mnie filmy ograniczają sie wyłącznie do tych o tematyce romantycznej, podziele się tym i owym w iście miłosno-śmiertelnym stylu. Enjoy! :)
Wszelkie
historie romantyczne jakie dotychczas mogliśmy zobaczyć w kinie, zawężając
choćby do współczesnej filmografii, opierają się na prostym, wyraźnie
zarysowanym schemacie. Mężczyzna poznaje kobietę, zakochują się w sobie i
przeżywają wspólne, wyjątkowe chwile, te przyjemne jak i niewygodne, które
prowadzą wreszcie do charakterystycznego dla komedii romantycznych happy endu,
czy tragicznego melodramatycznego rozstania. Przedstawiona miłość nie
zaskakuje, nie odbiega od normy, wprowadza widza jedynie w sentymentalny
nastrój, pobudza zmysły i pozwala po prostu marzyć. Jest to prosty motyw,
powtarzalny i specyficzny w danych gatunkach filmowych. Jednakże co się dzieje,
kiedy w tej romantycznej scenerii, na drodze zakochanych pojawia się
nieodwracalna, okrutna śmierć? Czy słowa przysięgi małżeńskiej …i nie opuszczę Cię aż do śmierci… mają
swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości filmowej? Utrata ukochanej osoby wcale
nie musi wiązać się z wieczną samotnością i zapomnieniem, ponieważ wprowadzając
do tego miłosnego schematu wątki magiczne czy nadprzyrodzone, bohater może
pokochać ducha, a nawet swojego osobistego, wyjątkowego anioła.
Pierwszym
przykładem, w którym dokładnie opisany został motyw miłości silniejszej od
śmierci, jest produkcja Jerry’ego Zuckera z 1990 roku Uwierz w ducha. Film rozpoczyna się szeregiem romantycznych scen,
ukazujących idealne relacje będących w silnym związku uczuciowym dwójki
głównych bohaterów. Jednakże szczęśliwe, spokojne życie Molly ulega degradacji,
w momencie kiedy jej czuły partner, Sam, staje się ofiarą tragicznego wypadku i
ginie z rąk nieznanego sprawcy. Śmierć w tym przypadku nie jest jednak końcem,
to początek nowej, nadnaturalnej historii, ponieważ duch zmarłego kochanka
postanawia pozostać na ziemskim padole, stając się poniekąd aniołem stróżem
samotnej już Molly, pogrążonej w żałobie. Sam podejmuje tak romantyczną
decyzję, wyrzekając się dobrodziejstw życia wiecznego, z powodu wielkiej
miłości, która nie umarła wraz z jego śmiertelnym ciałem. Bez chwili zawahania,
odrzuca ofertę niebiańskiego odpoczynku i postanawia opiekować się ukochaną,
pomimo tego, że nie może go ona zobaczyć ani poczuć. W dalszej części filmu
obserwujemy rozpaczliwe zmagania Molly z próbą pogodzenia się z zaistniałą
sytuacją i choć wszyscy wkoło namawiają ją do zapomnienia, spróbowania
rozpoczęcia wszystkiego na nowo, wymazania obrazu miłości jej życia z pamięci,
ona i tak uparcie wspomina, rozmyśla i żałuje, wierząc przy tym o idealnym
pożegnaniu, jeszcze jednym, ostatnim. Duch Sama nie zadowala się zwyczajnym,
niezauważalnym stąpaniem po krokach zrozpaczonej kochanki. Uczy się od innych
pozaziemskich istot technik przesuwania przedmiotów, dzięki czemu Molly zdaje
sobie w końcu sprawę z jego eterycznej obecności. Jednakże ta niegasnąca
miłość, wciąż nie dostępuje spełnienia. Brak dotyku, niewidzialność i
niemożność komunikacji werbalnej tworzą bezlitosną barierę, która tylko
pogłębia nieszczęśliwość pary. Dopiero za sprawą spirytystki Ody, Sam przybiera ludzką postać aby po raz ostatni
dotknąć i pożegnać miłość swojego życia. I tak oto dochodzi do czułego
doznania, długo oczekiwanej rozkoszy, ukochani mogą spotkać się ten ostatni
raz. Cała scena okraszona została piękną muzyką, dodatkowo umieszczona w
niesamowicie wzruszającej scenerii, dzięki czemu widz uwierzył, że ta
melodramatyczna historia w końcu dostąpiła happy endu.
Powyższy przykład filmowy uzmysłowił nam ogromną siłę
miłości, jaka połączyć może dwoje bohaterów, gdzie śmierć nie stanowi żadnego
znaczenia. Jest przeszkodą, którą warto pokonać, ponieważ uczucie jest
największą z istniejących wartości. Sam wyrzekł się wszelkich udogodnień
związanych z życiem pośmiertnym, wybrał drogę alienacji i samotnej tułaczki,
aby tylko móc widzieć i chronić bliską jego sercu kobietę. Był jest aniołem,
obrońcą nie z tej ziemi, o którym Molly do pewnego momentu nawet nie wiedziała.
Kochała wspaniałego człowieka, a także jego późniejszą niebiańską formę.
Pojawienie się śmierci, nie zmieniło ich uczuć w żaden racjonalny sposób.
Podobną aczkolwiek odwrotną historię przedstawia nam Brad
Silberling w swojej produkcji z 1998 roku Miasto
Aniołów. W tym filmie to boski wysłannik Seth, wykonywujący swoje anielskie
obowiązki na ziemi, spotyka lekarkę Maggie, w której obłędnie się zakochuje.
Nie mogąc poradzić sobie z rozwijającym się w nim uczuciem, postanawia
poświęcić swoją nieśmiertelność, aby już jako człowiek oddać się miłosnemu
uniesieniu, tak dalekiemu w rozumieniu boskich istot. Seth doświadcza
upragnionego dotyku, a związek z Maggie wydaje się być idealnym zwieńczeniem
danej historii. W tym przypadku śmierć, czyli odrzucenie wieczności na rzecz
chwilowego spełnienia, stanowi największą wartość danego filmu. Dla głównych
bohaterów miłość staje się być wyjątkowym poświęceniem, anioł porzuca skrzydła
i łaskę na rzecz kobiety, z którą pragnie się zestarzeć, a potem umrzeć. Maggie
natomiast zostawia wszystko co ma, odrzuca zaręczyny z ówczesnym chłopakiem,
aby wyjechać z miasta i cieszyć się wspólnymi, romantycznymi chwilami na
peryferiach z Sethem, niezwykłą przygodą. Niestety ich szczęście szybko zostaje
przerwane za sprawą wypadku, któremu ulega młoda kochanka. Umiera w ramionach
najdroższego, pozostawiając go znowu samotnego, ale wolnego i śmiertelnego.
Zrozpaczony i pogrążony w zadumie, nie potrafi zrozumieć dlaczego los tak
bardzo go ukarał i zabrał najważniejszą rzecz jaka dla niego istniała. Dopiero
koniec filmu uświadamia bohatera, na czym polega miłość, czym ona jest i jaką
siłą dysponuje. Jak sam stwierdził Seth, jego decyzja aby porzucić Niebo dla
Maggie, była najlepszą z możliwych. Te krótkie chwile, które z nią spędził,
były wieczne i nikt mu ich nie zabierze. Pomimo śmierci on nigdy o niej nie
zapomni, a miłość do ukochanej będzie rozgrzewać jego serce, aż do końca
świata. Był wolny i szczęśliwy, bo w pamięci uczucie nigdy nie umiera.
W następnej kolejności przyjrzymy się lekkiej,
romantycznej komedii z 1996 roku, w reżyserii Nory Ephron Michael. Niekoniecznie skupimy się tu na tym jak pokochać anioła,
ale jak on może zbudować miłość w miejscu, gdzie jest ona najbardziej
potrzebna. Historia rozpoczyna się w momencie, kiedy dziennikarz Frank
otrzymuje list od mieszkanki z pewnego małego amerykańskiego miasteczka.
Twierdzi ona, że w jej motelu mieszka anioł, wyposażony w skrzydła, o którym
warto byłoby wspomnieć na łamach danej gazety. Zaaferowany tą niezwykłą
sytuacją, redaktor wraz ze swym przyjacielem po fachu i nowo przyjętej do
redakcji rzekomej ekspertki od spraw anielskich Dorothy, wyrusza w podróż, aby
poznać wymienioną w liście boską istotę. Michael, o którym tu mowa, okazuje się
grubiańskim, niepoprawnym, niechlujnym niebiańskim wysłannikiem, który
wprowadza niemałe zamieszanie wśród głównym bohaterów, ponieważ ewentualna
mistyfikacja zostaje odparta autentycznymi, zrośniętymi z ciałem skrzydłami.
Anioł, a raczej archanioł Michael zgadza się na sesję zdjęciową w Chicago i
wraz z obecną redakcyjną ekipą, jadą na spotkanie z właścicielem gazety. Po
drodze współpodróżnicy zaczynają zauważać nadprzyrodzone możliwości boskiej
postaci i z początkowo nieprzychylnym nastawieniem, zaczynają go adorować i
respektować. Michael nie tylko dba o dobry humor w towarzystwie, ale i w
magiczny sposób zbliża do siebie dwie zagubione dusze, Franka i Dorothy,
których od początku relacje nie wyglądają najkorzystniej. Para zakochuje się w
sobie, pod czujnym wzrokiem anioła i cieszy się najmniejszymi drobiazgami,
które ich łączą. Sytuacja jednak komplikuje się, kiedy znowu pojawia się
największa z możliwych przeszkód, śmierć. Ale tym razem nie ginie żadne z
kochanków, umiera Michael. Widz zaczyna dostrzegać to, że postać, która
połączyła tych dwoje, kończąc swój żywot, zakończyła również powodzenie w
związku dziennikarza i anielskiej ekspertki. Wraz z pojawienie się licznych
niejasności względem pracy Dorothy i oziębłości Franka, para kłóci się i
rozstaje w bolesnej niezgodzie. Nic nie jest w stanie pogodzić nieszczęśliwych,
no chyba, że zmartwychwstały, kombinator Michael. Pojawia się znowu na ziemskim
padole, aby na nowo połączyć ze sobą zakochanych, którzy przez przypadkowe spotkania
padają ponownie w swoje ramiona.
Anielska obecność w tym filmie wcale nie jest przypadkowa.
Jego ingerencja nadaje takim produkcjom magicznej aury, uświadamiając widzów w
istniejące przeznaczenie i fantastyczne zdarzenia mogące przytrafić się każdemu,
nawet w szarej, codziennej rzeczywistości. Kochankowie zakochują się w sobie za
sprawą pojawienia się boskiej istoty w mieście, przebywają z nim podróż aby
rozbudzić w sobie uczucie, a gdy śmierć stara się odebrać im to szczęście,
Michael powraca by na nowo zaprowadzić porządek. Jest ważnym elementem fabuły,
bez niego nic by się nie zaczęło ani nie spełniło.
Na samym końcu skupimy się na innej nadzwyczajnej postaci
z filmu Joe Black z 1998 roku, a dokładnie na
Aniele Śmierci. Cała historia rozpoczyna się w momencie kiedy Susan, córka
wysoko postawionego biznesmana poznaje w kawiarni mężczyznę, w którym
momentalnie się zakochuje. Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności chłopak ginie
pod kołami samochodu, a jego ciało przejmuje Joe Black, czyli uosobienie śmierci,
które przybywa na ziemię w celu zabrania duszy Williama Parrisha, ojca Susan.
Zważywszy na interesujące życie jakie prowadzi ów biznesman, Joe postanawia
odłożyć swoje nadnaturalne obowiązki, aby ten pokazał mu przyjemności tego
świata. Wkrótce cała rodzina dowiaduje się o nieznanym przyjacielu Williama, a
Susan rozpoznaje w nim przystojnego młodzieńca z kawiarni, w którym to w dalszym
ciągu pozostaje obłąkańczo zakochana. Z czasem między uwięzioną w ciele
człowieka śmiercią a piękną córką bogatego przedsiębiorcy wybucha szaleńcza
miłość, która dla dziewczyny wydaje się być wspaniałą przygodą, dla jej ojca
zaś zakazaną, nieodpowiednią relacją. Joe rzeczywiście poznaje uroki życia,
czerpie przyjemności ze słodkich potraw, zachwyca się pocałunkami, aż w reszcie
odnajduje najgłębszą rozkosz doświadczając seksu. Smaki ludzkich namiętności
rozpalają jego duszę i za ich sprawą postanawia zabrać ze sobą nie tylko
Williama ale i Susan, bez której nie wyobraża sobie dalszej wiecznej
egzystencji. Joe nie rozumie do końca istoty miłości, wydaje się mu, że w
momencie poznania rozkoszy tego świata, wszystko jest dla niego jasne i
oczywiste. Błyskotliwy i doświadczony biznesman tłumaczy swojemu przyjacielowi,
śmierci, że kochać to nie znaczy być samolubnym i brać na co ma się ochotę. To
odpowiedzialność, dbałość o dobro nie tylko swoje ale przede wszystkim
ukochanej. Joe po raz ostatni postanawia się spotkać z najdroższą, chce odejść
i pozwolić jej cieszyć się szczęściem tu na ziemi. Rozumie, że jego egoistyczne
postanowienia unieszczęśliwiłyby młodą dziewczynę, która nigdy nie dowiedziała
się kim tak naprawdę jest Joe Black, a w miłości nie ma tajemnic. Tylko wiedząc
wszystko o sobie para może się prawdziwie pokochać. Susan nie kochała śmierci,
ona kochała mężczyznę, którego poznała w kawiarni przed jego drastyczną
śmiercią. Dobroduszna postać nie z tego świata, decyduje się wreszcie odejść,
zabiera Williama, a duch zmarłego chłopaka od kawy wraca na ziemię, do
wcześniejszego ciała, aby zbudować z Susan prawdziwy, szczery, namiętny
związek, którego tak od dawna pragnęła. Śmierć odchodzi z dobrymi
wspomnieniami, czuje się szczęśliwa, bo zabiera ze sobą w pamięci dobre chwile,
a piękną córkę zamożnego przedsiębiorcy będzie kochać zawsze i to jest
najwspanialsze w całej tej historii.
Schematyczna miłość, o której wspomniałam na samym
początku, nie zawierała w sobie elementu śmierci, jako ważnego przełomu w
relacji między kochankami. Zgon nie zawsze znaczy koniec. Kiedy uczucie wydaje
się być najistotniejszym warunkiem egzystencjalnym, jest ważne i pewne, nic nie
stanie na drodze do prawdziwego szczęścia. Kochanie to zrozumienie, że czasem
wystarczy zachować je w sercu aby przetrwało wiecznie, jak w przypadku Setha i
Joe’ego. Innym razem to wytrwałość, niczym Sam opiekujący się ukochaną, dążący
do ostatniego dotyku. Ale bardzo często jest to przeznaczenie, gdzie anioł,
taki jak Michael, schodzi z niebios, aby połączyć dwie samotne, zagubione
istoty. My widzowie wierzymy w takie nadprzyrodzone zjawiska, a najbardziej
magiczna z tego wszystkiego miłość, silna i niezależna, pokona nawet śmierć.
No i jak tu nie pokochać Anioła...? :)))))))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz