niedziela, 10 marca 2013

Wyspa - Seom

Śmieszna sprawa, z racji tego, że ten film chciałam zjechać od pierwszych sekund rozpoczęcia seansu. Byłam przekonana o porażce tej koreańskiej produkcji, pomimo licznych przychylnych opinii (przede wszystkim mojego wykładowcy przyszłego doktora pana Karola). Co zmieniło moje zdanie? Ostatnie kilka (dosłownie) sekund! Coś niesamowitego, pierwszy raz w życiu spotykam się z czymś takim.

Narracja jest dziecinnie prosta, historia rozgrywa się prawdopodobnie na terenach koreańskich wielkich jezior, gdzie spędzają wolny czas na wynajętych na pewien czas domkach unoszących się swawolnie na falach, w celu połowu ryb (w każdym razie taki jest dosłowny cel). Mamy także bezimienną bohaterkę, która prowadzi ten bajzel, dostarcza "rybakom" (umyślny cudzysłów) przynęt wędkarskich, transport i za dodatkową opłatą seks. Jej typowa dla wschodniej aparycji twarz budzi (w każdym razie w moim mniemaniu) strach i niepokój. To nie jest pozytywna postać. W żaden sposób nie wzbudziła mojego zaufania i współczucia. Przez cały seans życzyłam jej wszystkiego najgorszego, prostytutka, podglądaczka, intrygantka, zabójczyni.... samo zło.






Przede wszystkim chciałabym zwrócić uwagę na przepiękne zdjęcia. To właśnie one, pomimo nudnej i nic nie wnoszącej fabuły budziły mój zachwyt. Były wręcz spektakularne!Ogromnie polecam! Unosząca się mgła, dźwięk płynącej wody, kadry ukazujący piękny krajobraz - osobiście kupuję. Prywatnie jestem córką rybaka ( wędkarza ) i często zaliczam takie nadwodne przygody. Wędkowanie - mniej, przeżywanie otaczającej natury -  bardziej. Zaakceptowałam cały zamysł, ten pejzaż i bez-emocjonujące zdarzenia. Było nudno (przykładałam się do tego filmu kilkakrotnie) ale znośnie.

Koreańskie kino jest mega specyficzne i rozumiem czemu nasz szanowny pan wykładowca Karol poświęcił całe zajęcia na właśnie ten kraj. Na pewno całe tamtejsze kino nie jest takie jak Wyspa, ale rzeczywiście zasługuje na uznanie. Sama się dziwie temu, że ten film polecam, nic nie wnosząca szmira o kilkusekundowym zakończeniu wymagającym kontemplacji  Właśnie tego szukam we współczesnym kinie, zaskoczenia i refleksji. Oczywiście tematyka nie dotyczy rozważań filozoficznych itp. Nie nastawiajcie się na ambitne i górnolotne kino, ponieważ błędów jest bez liku. Jak cała kinematografia tamtych rejonów nic nie trzyma się kupy. Pomimo realistycznej oprawy część scen jest dość nieprawdopodobna (o japońska filmografio!). Ale fabuła jako tako mnie wkręciła.

Dla tych co zabierają się za ten film: nie oczekujcie dialogów, bo Kim Ki-duk (reżyser-scenarzysta) skupił się bardziej na oprawie graficznej niż stylistycznej. Chodziło o obraz i dźwięk  nie słowo mówione. Nie jest istotne to co bohater nam wypowiada, ale jak widz na to reaguje.
Pomimo wielu ale to wielu błędów, niedopracowań i dziwnych reżysersko-scenariuszowych wymysłach (może i zamierzonych) POLECAM!

Filmweb 7,3/10
Kika 7/10


1 komentarz: