wtorek, 18 grudnia 2012

Ale to było ambitne

Najwyższy czas skupić się na teraźniejszości, mamy 2012 rok, sporo działo się w kinach. Ja wiecznie narzekająca na brak czasu, filmy bardziej oglądałam w domu niż multipleksach, ale chociaż na koniec tego roku postanowiłam się zrehabilitować (Ikunio, tak, to m.in. przez Ciebie) no i jakieś tam zaległości udało mi się nadrobić. Podczas jednej z takich wizyt, kiedy widz zmuszony jest do co najmniej 30-minutowego gapienia się na reklamy, moim oczom ukazał się całkiem przyzwoity trailer. Tom Hanks.. mhmm... Halle Berry... mhmm. Hugo Weaving, Ben Whishaw (tak, to ten od Pachnidła), Hugh Grant, Susan Sarandon! Myślę sobie, what the fuck?! Co za obsada?! Wszystko wyglądało tajemniczo i zarazem ciekawie. No i fakt, że za to dzieło zabrało się rodzeństwo Wachowskich (tak tak już nie bracia, ale pewnie już wszyscy wiecie, że Laurence to teraz dziewczynka) spowodowało u mnie szybsze bicie serca, gorące poty i pojawił się ten szalony błysk w oku mówiący "hell yeah". Było tak, pięknie i różowo, jak przemyślanie i bogato, wesoło i smutno. Dlaczego więc "Atlas chmur" stał się w moim rankingu największym rozczarowaniem tego roku?

Zacznijmy może jak zwykle od wprowadzenia w fabułę. Najprościej, ogólnie, w skrócie, bo nie będę się rozpowiadała nad każdą najmniejszą pierdołą (nie pamiętam wszystkiego, to nie ma sensu, jest nieistotne i nie chce mi się). Co nam Wachowscy zaserwowali? Tysiąc pięćset czterdzieści dziewięć wątków (serio na początku jak nie wiedziałam o co chodzi, mniej więcej tyle różnych historii wyłapałam) gdzie w każdym lub prawie każdym występują ci sami aktorzy, ale oczywiście w różnych wcieleniach. No i uwaga teraz, uwaga uwaga, bo będzie SPOILER! Jak Wam o tym teraz powiem, to normalnie nie uwierzycie, siedziałam tydzień w domu, specjalnie wzięłam urlop, żeby w spokoju porozmyślać nad problemami egzystencjalnymi, które film poruszał, rysowałam tabelki, kreśliłam diagramy, swoimi postrzeżeniami dzieliłam się nawet ze swoim kotem, który słuchał mnie z poważną miną. Po 7 dniach kontemplacji, z depresją, cielesnym nieładem, całą ryzą papieru z wymalowanymi diagramami słupkowymi i skończonym tuszem w drukarce, w końcu na to wpadłam, tak, już wiem! Ten film jest o REINKARNACJI! Żeby jeszcze tę myśl tak ładnie rozwinąć  powiem nawet, że Atlas chmur dotyka tematu, różnych wcieleń, jak na przestrzeni lat/wieków niby ten sam człowiek rysuje się na karcie historii. Och jak to pięknie brzmi, a jak chujowo wyszło.







Dzieło Wachowskich zostało zrobione z rozmachem chyba jeszcze większym niż przy produkcji "Matrixa". Rzeczywiście się postarali, bo nie zabrakło tutaj nic, były elementy komediowe, dramatyczne, romantyczne, sensacyjne, trochę sci-fiction, szczypta tragizmu i powiem Wam, o dziwo, to wszystko trzymało się nawet kupy! Oczywiście wykonanie profesjonalne, wyższa półka, generalnie oceniając samą realizację określiłabym ten film jako bardzo fajną przygotówkę z ekstra dodatkami. Problem następuje w momencie, kiedy pojawiają się gdzieś tam wplecione głębokie myśli. Nie czytałam książki, więc nie śmiem wyśmiewać się z przemyśleń tam zawartych, zajrzałam do kilku recenzji, owszem, no i dopiero wtedy mniej więcej zrozumiałam do czego Wachowscy przez te straszne, okrutne, mordujące duszę 3 godziny filmu chcieli dojść, ale nie wyszło. Z fajnych refleksji wyszedł płytki syf.
To wyglądało mniej więcej tak jakby ów brat z siostrą usiedli sobie na kanapie w domu i zaczęli rozmawiać:
-Ej Lana, chodź zrobimy jakiś fajny film
-Dooobra Andy, to może taki na mega wypasie cooo? Dużo wszystkiego, pomieszamy gatunki filmowe, strzelaniny, pościgi, seks, śmieszne gagi i staruszki! Haha
-Tyyyy dobre. A to może dowalimy jeszcze jakieś filozoficzne pierdy? Wiesz, niech ludzie myślą, że na mądry film patrzą. Ooo czytałaś Atlas chmur, może się nadać, tego jeszcze nie grali?!
-Andy ty to masz łeb, kocham cię braciszku
-Spierdalaj... i pisz scenariusz... bitch!
Tak to właśnie było... A najśmieszniejsze jest to , że wszystkie "ambitne" sceny są tak perfidnie zaznaczone, że akurat w danym momencie jest ambitny dialog, że od każdego słowa zawartego w wypowiedzi bohatera bije ambitny przekaz i w ogóle ty nie wiesz, że to jest ambitne, nieeeee, ty się domyślasz, taaaak. Z góry przepraszam za cały ten szalony akapit, ale mam na celu uświadomić wszystkim, jak ta głęboka produkcja chaotycznie wpływa na umysł widza. Wszystko jest podane jak na tacy, nie ma nad czym myśleć, wyszukiwać sensu też nie trzeba.  W trakcie kilku scen Wachowscy wywieszają tak jakby białe transparenty z dużymi czarnymi napisami "UWAGA TO BĘDZIE GŁĘBOKIE" żeby widz przypadkiem nie przeoczył tego, bo by nie zrozumiał i wtedy ten film już nie byłby taki fajny. Raziło mnie to okrutnie, aż ciężko mi ogólnie się wysłowić w tej kwestii. Czyli idąc najkrótszą możliwą drogą: albo wóz albo przewóz, albo hollywoodzki bajer, albo metafizyczna nostalgia.

Dobra, za bardzo rozpisuję się nad samą interpretacją, a trzeba dzieło Wachowskich jeszcze technicznie przeanalizować. Ktokolwiek był odpowiedzialny za montaż, odwalił robotę na 4 (w skali ocen szkolnych of course). Było dobrze, bez rewelacji, dupy nie urwało, ale czepiać się nie będę. Gdybym była zawodowym montażystą zrobiłabym to o niebo lepiej, niestety nie jestem, nie znam się, więc nie krytykuje przynajmniej tego. Muzyka nawet spoko, obsada wiadomo, że genialna, to już szkoda czasu na to. Efekty specjalne mhmmm pychota, charakteryzacja super super (ciężko było rozpoznać aktorów niekiedy). No i zdjęcia, przepiękne zdjęcia, żal dupę ściska, że ta cała otoczka wokół Atlasu chmur była tak perfekcyjnie dobra i dopracowana.

Wielość wątków obniżyła znacznie jakość produkcji  stała się przez to zbyt męcząca i nieprzejrzysta. Twórcy mogli odpuścić sobie kilka historii, skupić się bardziej na tym, żeby nie utracić sensu, bo wyszło zupełnie odwrotnie. Aby potwierdzić pewną tezę, pokuszono się o przykłady, których natłok przyćmił najważniejsze przesłanki. Wyszły ogórki z dżemem i musztarda z kisielem, niezjadliwy bełkot. Zdolność do przesady spierdzieliła temat, bywa.


Odnalazłam też po drodze mnóstwo odniesień do innych filmów. I tu wcale mi nie chodzi, że twórcy inspirowali się inną produkcją, tylko na chama kradli pomysł, ładnie go przerabiali i wrzucali do scenariusza. Takie to było aż czasami bezczelne, nie podobało mi się szczerze mówiąc. Np przedstawiona została historia najdalszej przyszłości, gdzie ludzie znowu wracają do natury, żyją bez technologii, niczym jaskiniowcy, a na dodatek ukrywają się przed dziwnymi stworami, które pragną zniszczyć całą ludzkość. Tymi stworami jest chyba jakieś inne plemię, ale wyglądają dziwnie, więc wrzucam do jednego wora. Co nam to przypomina? Planeta małp? Wehikuł czasu? Jak się nie ma pomysłów, to trzeba kombinować, co nie?

No i na koniec jeszcze takie jedno mega rozczarowanie, ponieważ przez cały czas za cały ten bajzel obwiniam Wachowskich. Niestety, ale winę za to dzieło ponosi jeszcze trzecia persona, Tom Tykwer. Ten jakże wspaniały reżyser (i nie tylko) znany szerzej za sprawą chociażby "Biegnij Lola, biegnij" pokusił się o współpracę z matrixowym rodzeństwem i może to właśnie dzięki niemu oprawa tego filmu była taka dobra. Tak sobie właściwie tylko wmawiam, Lana z Andym mieli ciężki okres, napisali kiepski scenariusz, więc przybył bohater, Tom, który postanowił uratować Atlas chmur. Spróbował poprawić scenariusz, zrobił co mógł, z reżyserką też pomógł, wyszło jak wyszło. Ważne, że się starał i ja to doceniam. O!

Żeby jeszcze bardziej pomieszać Wam w łepetynach wrzucam trailer tego cuda, zobaczcie jak ładnie i przejrzyście można przedstawić 3-godzinną filozoficzną nadinterpretację wszystkiego. Że ja się na to nabrałam, ech...  A tak w ogóle, to w tym trailerze jest w zasadzie wszystko, co powinniście wiedzieć. Po obejrzeniu tego krótkiego prawie 6-minutowego filmiku, jesteście absolutnie zwolnieni z konieczności zobaczenia Atlasu chmur. Moi drodzy, nie warto, może lepiej przeczytać książkę jednak.


Filmweb 7,7/10 (bo ci inteligenci zrozumieli przesłanie i poczuli się tacy mądrzy)
Kika 5/10 (bo za łatwo zrozumiałam przesłanie i poczułam, że robią ze mnie debila)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz